Włączam komputer, zaczynam od wiadomości ze świata - Rosja, Ukraina,
franki - jestem zmęczona, przerzucam się na rozrywkę - najpiękniejsze
piersi w Polsce, odważne aktorki i najważniejsze - jak parkują nasze
gwiazdy. Wyłączam, dla mnie rozrywka to książka i dobry film. Życie
innych mało mnie interesuje. Robię herbatę, siadam przy biurku i robię
drugie podejście do Internetu - sfera blogowa, kosmetyki, ciuchy,
jedzenie. Czytam o woskach, prawie każdy zapach jest idealny, pachną
przepięknie, a gama tych cudnych specyfików jest tak szeroka, że aż
trudno zdecydować się na jakiś konkretny typ. Klikam kup teraz, czyli
uległam PRESJI otoczenia i nie pozostaje mi nic innego, jak z tym żyć
:)
Yankee Candle Season Of Peace
Yankee Candle Lilac Petals
A jak z Wami? Ulegacie presji wszędobylskich reklam,
które
zalewają nas ze wszystkich stron, czy jednak stracie się być
niezłomne :)
Otwieram oczy, zamykam... otwieram... zamykam... otwieram... Jeest! Udało się, są otwarte, teraz tylko muszę pamiętać, aby ich nie zamykać. Zwlekam się z łóżka, patrzę na białe dachy okolicznych budynków, zastanawiam się nad snem, w końcu coś mi się śniło, wiem to na pewno, tylko co... Trudno, już sobie nie przypomnę, ale może uda mi się uzmysłowić sobie jaki miałam plan na dzisiaj? No właśnie - jaki? Coś miałam zrobić, to na pewno nie było nic skomplikowanego, w końcu rano wykonuję najprostsze rzeczy, bo jeszcze w trakcie śniadania marzę o tym, aby jeszcze pospać.
Idę do sklepu po chleb, mijam zaganianych ludzi, patrzę na nich z politowaniem, a potem zdaję sobie sprawę, że za kilka godzin będę musiała do nich dołączyć. Co za ironia losu!
Płacę za zakupy, wychodzę ze sklepu, mijam ciucholand, wracam się - właśnie mi się przypomniało, co miałam zrobić, odwiedzić okoliczny lumpeks. Wychodzę z szarym golfem, zastanawiam się, kiedy ostatnio miałam na sobie golf i jak on wyglądał. Nie mam pojęcia. Kiedy zbliżam się do jezdni widzę samochód z reklamą biura podróży, już wiem co mi się śniło. Tajlandia!
golf - Gina Tricot, secondhand
lakiery - Bourjois
A jak jest z Waszą pamięcią?
Jesteście zaprzyjaźnione z notatnikiem czy tworzycie mapy myśli w głowie?
Brak przeraźliwego dźwięku budzika, to znak, że nadszedł długo wyczekiwany weekend.
Jak to dobrze, wreszcie można przystopować, odpocząć, poleniuchować, zrelaksować się....
Leżę w łóżku, cieszę się, że niedługo napiję się pysznej kawy i w spokoju poczytam książkę.
Wstaję, jem śniadanie, oglądam poranne wiadomości i myślę o stercie prania, która zalega w łazience.
Idę segregować pranie, włączam pralkę. Nastawiam wodę na kawę, siadam na kanapie. Widzę brudną ławę, kurz na komodzie i okruchy na dywanie. Idę po ręczniki papierowe i odkurzacz. Sprzątam; zaczynam od wycierania kurzy, polerowania, a na koniec - biorę się za odkurzanie. No, ale jak już go włączyłam to odkurzę całe mieszkanie. Wracam do czajnika, woda zdążyła wystygnąć, włączam ponownie. Idę do łazienki, myję zęby, mój wzrok przykuwa umywalka - woła o pomstę do nieba. Biorę gąbkę i płyn do czyszczenia. Ale przecież jeszcze wanna i kibel, jak już coś robić, to robić porządnie, jak to mawia moja babcia. Wracam do kuchni, woda zdążyła wystygnąć, wstawiam ponownie. Z łazienki dobiega pikanie pralki, to znak, że czas wyjąć pranie. Muszę to zrobić od razu, będzie mniej prasowania. Podczas rozwieszania prania myślę o obiedzie, powinnam zamarynować mięso, zastanawiam się, czy są ziemniaki, myślę o surówce. Wracam do kuchni, zalewam kawę, otwieram lodówkę, szukam mleka do kawy - nie ma. Ktoś rano jadł płatki...
A jak jest u Was?
W weekend myślicie tylko o sobie, czy raczej nadrabiacie domowe zaległości?
Zmęczona wchodzę do domu. Powinnam być w nim już parę godzin wcześniej, ale wiadomo: zakupy, jedna sprawa, druga sprawa i ciągle coś. W zlewie sterta brudnych naczyń. Coraz bardziej zaczynam odczuwać głód. Moje myśli krążą wokół jedzenia. Szukam patelni, przecież nie jest taka mała, gdzieś powinna leżeć. Jest! Na kuchence - brudna od jajecznicy. To nic, myślę sobie, przecież warzywa mogę sobie ugotować w rondelku. Szukam rondla... Jedna szafka, druga szafka - nie ma. Sfrustrowana szukam gdzie popadnie. Jestem przecież taka głodna... Zupełnie przypadkowo, otwieram lodówkę, jest rondel, ale niestety - w środku znajduje się mieszanina trudna do zdefiniowania. Moja irytacja sięga zenitu - dzwonię po pizzę.
legginsy - Crivit Sports
t-shirt - Roxy
biustonosz sportowy - New Balance
buty - Nike Run 3.0
I jak to się ma do wszędobylskich napisów typu: jedz zdrowo, ćwicz, trenuj,
chudnij, dieta itd. Tyle się od nas wymaga, ale ile razy zdarzało nam
się wrócić do domu po ciężkim dniu pracy, uwalić się
na kanapie i nie robić po prostu NIC.
A jak jest z Wami? Ćwiczycie z przyjemnością, same z siebie czy raczej jest to presja otoczenia?
Są rzeczy, na które nie szkoda Ci wydanych pieniędzy. U mnie są to książki, no jeszcze pierdółki do domu, ale z tym już trochę wyhamowałam. Wszelkie inne rzeczy: ciuchy, buty czy kosmetyki (w szczególności nowości) powodują, że bardzo często mam wyrzuty sumienia, że wyrzucam pieniądze w błoto. Nie wspomnę już o niezliczonej ilości wewnętrznych rozterek typu: a może jednak to oddam, może lepiej kupić to, a może tamto, a może wrzucić do skarbonki itd.
Ach! Kobiety...
A jak jest z Wami? Lubicie wydawać, czy raczej chomikować?